Zamek Ujazdowski. Mały dziedziniec, mieszczący kilkaset osób zapełniony po brzegi. Po godzinie oczekiwania, o 21 zaczęło się.
Pojawił się Brendan. Nie jestem w stanie wymienić prezentowanych utworów. Nie pamiętam ich nazw. Ale dla mnie nie to jest istotne. Ważny jest niepowtarzalny klimat. Możliwość obcowania z niezwykłą muzyką, w gronie nieprzypadkowo zebranych ludzi. Atmosfera panujący w czasie koncertu towarzyszy mi jeszcze dziś. Nadal dźwięczą w uszach utwory DCD oraz późniejsze, solowe dokonania mistrza.
Wszystkie perfekcyjnie wykonane.
Teraz inaczej brzmią utwory słuchane z płyt, pełniej, jakby z większym zrozumieniem. Opuściliśmy zamek po trwającym ledwie półtorej godziny koncercie z uczuciem niedosytu. Czemu tak mało? Dlaczego tak krótko?
Chciałbym jeszcze kiedyś usłyszeć na żywo te dźwięki. Zobaczyć jeszcze kiedyś tego Człowieka.
Pozdrawiam.